poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział XII B-b-bal

          Otworzyłam drzwi do szafy i zaczęłam szukać mojej sukienki. Gdy ją znalazłam, zadzwonił mój telefon.
 Rem : Halo?
tel : Hej Renesmee. Tu Andrea. Posłuchaj, mogłabyś mi 
pomóc przygotować się na ten bal? No wiesz, fryzura, makijaż. 
Rem : Jasne, nie ma sprawy. 
tel : Super. To będę u ciebie za około 15 minut.
 Rem : Ok. A co z Majką?
tel : Powiedziała, że jest już umówiona na wizytę
u fryzjera, kosmetyczki.
Rem : Aha, rozumiem. To co? U mnie za 15 minut?
tel : Tak. To pa.
Rem : Pa.

          Można powiedzieć, że się ucieszyłam. Wreszcie będę mogła lepiej poznać tą Andree. Wiem o niej tylko tyle, że ma na imię Andrea i jest siostrą Taylora. To chyba wszystko.
          Zaczęłam jeszcze szperać w szafie w poszukiwaniu jakiś szpilek. Tylko jakie będą najlepsze? Białe? Czarne? A może zielone? Najlepiej poczekam na Andree. Ona mi doradzi.
          Po kilkunastu minutach rozległ się dzwonek drzwi. Wybiegłam więc z pokoju i zbiegłam po schodach na dół. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazała się blondynka. Miała w jednej ręce torbę, a w drugiej wieszak z, tak mi się wydaje, sukienką. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko.
    - Hej - powiedziała
    - Hej! Wejdź - oznajmiłam, a dziewczyna weszła. Zdjęła buty i poszłyśmy do mojego pokoju.
    - To co najpierw robimy? - zapytałam.
    - Jest dopiero 12.00 więc jak na razie możemy robić co chcemy. Chyba wystarczy jak zaczniemy się przygotowywać około 14.00.
    - No dobra. Więc z kim idziesz na bal? - zapytałam i usiadłyśmy na moim łóżku.
    - Z takim Eric'em. Na pewno nie znasz. A ty? Z kim idziesz?
    - Z twoim bratem.
    - Z Taylorem? Serio? To chyba żart!
    - Nie, dlaczego?
    - On nigdy nie zaprosił żadnej dziewczyny na bal. Więc są tylko dwa wytłumaczenia.
    - Mianowicie?
    - Bardzo Cię lubi, albo mu się podobasz.
    - Podobam?
    - Też wydaje mi się to dziwne. Myślę więc, że po prostu ma Cię za dobrą przyjaciółkę - odpowiedziała. No mam nadzieję. Ja kocham Bartka. Po za tym nie czuje nic szczególnego do Taylora. Po prostu przyjaźń i nie chciałabym jej niszczyć.
          Więc przez następne dwie godziny śmiałyśmy się wniebogłosy. Rozmawiałyśmy o naszych wpadkach, całej naszej klasie i opowiadałyśmy też trochę o sobie. Dużo się dowiedziałam o Andrei. W końcu wiem coś o jej i Taylora rodzinie. Więc mieszkają z rodzicami kilka ulic od mojego domu. 5 minut drogi. I wiem też, że Andrea jest adoptowana. Nie jest prawdziwą siostrą Taylora. Gdy miała 5 miesięcy, jej ojca zabiła mafia, a matka zginęła w wypadku samochodowym. Nie miała zbyt wesołego życia. Została zaadoptowana w wieku 11 lat. 
    - Chyba czas na przygotowania - powiedziała.
    - Ok. Mam do ciebie pytanie. Myślisz, że to dobry pomysł, żebym zmyła farbę i postawiła na naturalny kolor włosów? - zapytałam.
    - A jaki masz naturalny kolor?
    - Taki...ciemny blond.
    - Właściwie, to ja myślę, że najlepszy jest naturalny kolor. Po za tym chce Cię zobaczyć w blondzie. - odrzekła i uśmiechnęła się do mnie szeroko. Poszłam do łazienki i po kilkunastu minutach moje włosy zamiast czerwone, były w kolorze blondu. Dawno nie widziałam się w takim kolorze włosów. Przefarbowałam je, gdy miałam 14 lat. Właściwie, to nawet nie wyglądałam tak źle. Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy. Andrea gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko.
    - Dlaczego się przefarbowałaś? Przecież ślicznie wyglądasz - powiedziała.
    - Może teraz. Kiedyś wyglądałam okropnie.
    - Dlaczego?
    - Pewnie trudno Ci w to uwierzyć, ale byłam okropnie gruba i bardzo brzydka.
    - Ty? Serio?
    - Tak. Dobra, czyli najpierw makijaż?
    - Tak.
          Poszłyśmy do łazienki. Andrea miała swoją kosmetyczkę, więc zrobiłam jej pierwszej makijaż. Postawiłyśmy na niebieski. Makijaż robiłam jej około 5 minut. Ona robiła mi około 10 minut. Mój makijaż był w kolorze bieli, żółci i fioletu. Był piękny. Potem ubrałyśmy sukienki i zrobiłyśmy fryzury. Ja miałam coś w stylu koka, a Andrea coś w stylu kucyka. Znalazłyśmy te fryzury na necie. Około godziny 18.00 byłyśmy gotowe. Andrea musiała iść do domu, ponieważ zadzwonił jej ojciec. Zostałam więc sama. Postanowiłam zejść na dół i pooglądać telewizję.
          Gdy znalazłam się na dole, usiadłam na kanapie obok Ethana. Ten otworzył tylko buzię. Patrzyłam się na niego wyczekując, aż coś powie.
    - Jakiś problem? - zapytałam.
    - Tak! Dziwi mnie to, że zmyłaś farbę - odrzekł.
    - Po prostu miałam dość czerwonego koloru włosów - odpowiedziałam i włączyłam telewizję. Akurat leciało K-911 więc zaczęłam oglądać. Około 18.40 zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam więc otworzyć. Gdy otworzyłam je, ujrzałam Taylora, w czarnym garniturze, krawacie tego samego koloru i czerwonej koszuli.
    - Ale się odstawiłeś - odrzekłam i uśmiechnęłam się łobuzersko. Ten odwzajemnił uśmiech.
    - Czy ty nie miałaś czerwonych włosów? - zapytał. Boże, ludzie! To już nie można zmienić koloru włosów? Masakra!
    - Tak, miałam, ale zmyłam farbę i postanowiłam postawić na naturalny kolor - odrzekłam.
    - Idziesz? - zapytał chłopak. Kiwnęłam głową i wsiedliśmy do auta. Jechaliśmy kilka minut. W pewnej chwili dojechaliśmy pod szkołę. Taylor wyszedł z samochodu, okrążył go i otwarł mi drzwi. Wysiadłam i weszliśmy na salę gimnastyczną. Od razu zaczęłam szukać Mai i Andrei. W końcu zauważyłam je stojące przy stole z ponczem truskawkowym. Podbiegłam do nich.
    - Hej - powiedziałam.
    - Hej. Renesmee, wróciłaś do naturalnego koloru? - zapytała Maja. No następna.
    - Tak. Czerwony zaczął mnie brzydzić i postanowiłam wrócić do blondu.
          Rozmawiałyśmy kilka minut, kiedy zaczęła lecieć jakaś wolna nuta. Majkę do tańca zaprosił Alan, Andree ten Eric, a ja stanęłam obok stolika i postanowiłam dokończyć poncz. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak. Jak dla mnie był dość ładny. Był ode mnie wyższy o głowę.
    - Zatańczysz? - zapytał i podał mi rękę.
    - Jasne - oznajmiłam i uśmiechnęłam się do niego szeroko. Podałam mu rękę, a on pociągnął mnie na parkiet. Owinęłam swoje ręce wokół jego szyi, a on objął mnie w pasie. Patrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy się do siebie.
    - Jestem David - przedstawił się.
    - Renesmee - odpowiedziałam.
    - To ty jesteś ta nowa? - zapytał.
    - Tak.
    - Jak mi Cię opisywali moi znajomi, wyglądałaś inaczej, co nie znaczy, że i tak nie jesteś piękna - powiedział. Kasanova?
    - To miał być komplement? - zapytałam i uniosłam jedną brew do góry.
    - Możesz to ująć jak chcesz. W każdym razie mówili mi, że masz czerwone włosy. - Boże! Następny czepia się moich włosów. Nigdy więcej zmieniania koloru włosów. Nigdy więcej!
    - Miałam takie, ale postanowiłam wrócić do naturalnego koloru jak widać.
    - W takich Ci pięknie - odrzekł. A weź przestań. Mnie takie teksty nie ruszają. Jak chcesz mnie do łóżka zaciągnąć, to zaczekaj aż będę pijana na maksa, albo poszukaj innej. No wszyscy mi dzisiaj komplementy prawią. A tego znam zaledwie minutę, a tyle komplementów powiedział, że w ciągu mojego całego życia nie usłyszałam tylu od Bartka. Bartek, ucz się do niego! Ucz się!
    - Dzięki. Ty do której klasy chodzisz?
    - 3b, a ty?
    - Też. Tylko jakoś nigdy Cię w klasie nie widziałam.
    - Chory byłem.
    - Rozumiem.
          Rozmawialiśmy tak, kiedy skończyła się piosenka i zaczęła się następna. Wtedy poczuła, że ktoś odciągnął mnie od Davida.
    - Odbijamy - usłyszałam. Nagle zobaczyłam twarz Taylora. - Już zaprzyjaźniłaś się z moim kumplem?
    - Można tak powiedzieć - powiedziałam.
           Tańczyliśmy przez następne kilka piosenek. Potem jeszcze potańczyłam z kilkoma innymi osobami, kiedy podszedł do mnie Taylor.
    - Posłuchaj, musimy porozmawiać - odrzekł trochę zakłopotany.
    - No to przecież rozmawiamy - oznajmiłam.
    - Ja mówię poważnie. W cztery oczy.
    - Dobra. Chodźmy na korytarz.
          Szliśmy pomiędzy tłumami nastolatków, aż wyszliśmy na korytarz. Ja stanęłam pod ścianą i związałam ręce pod biustem.
    - O co chodzi? - zapytałam.
    - Muszę Ci coś powiedzieć.
    - Słucham.
    - Bo...ja...- zaczął się jąkać. Widać, że było mu trudno to powiedzieć. - Zakochałem się w tobie.
          Niby tylko cztery słowa, a sprawiły że zdębiałam. On zna mnie zaledwie kilka dni.
    - Słucham? Ty mówisz poważnie?
    - Jak najbardziej.
    - Posłuchaj, jesteś fajnym facetem i w ogóle, ale nie możemy być razem. Ja kocham kogoś innego.
    - Rozumiem.
    - Nie masz mi tego za złe? Ja chce, abyśmy byli przyjaciółmi. Ale tylko przyjaciółmi.
    - Jasne. Rozumiem Cię. Niech zgadnę...Bartek?
    - Skąd ty to wiesz?! - krzyknęłam zaskoczona.
    - Myślisz, że nie wiem jak się na niego patrzysz? Jakie robisz do niego oczy? - zapytał i podniósł jedną brew do góry.
    - Dobra, dobra. Ale nie mów mu tego.
    - Będę milczał jak grób.
    - Dzięki. Wiesz, ja się będę zbierać. Robi się już późno.
    - Podwiozę Cię. I tak mam po drodze.
    - Dzięki.
          Wyszliśmy ze szkoły i podeszliśmy jego samochodu. Tay otworzył mi drzwi, a potem sam wsiadł. Dowiózł mnie pod dom. Pożegnaliśmy się i weszłam do domu. W nim zmyłam makijaż, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Zasnęłam około 24.00.

Więc tak


Sukienkę już widziałyście xD


Mam nadzieję, że chodź troszkę się podobało :3 Proszę o komentarze :p

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział XI Biały pokój

    - Dobra, a zmieniając temat. Wyjeżdżam.
    - Co? Dlaczego? - zapytałam przestraszona.
    - Wyjeżdżam do Polski, do matki. Wiesz, moi i Bartka rodzice wzięli rozwód i to też jeden z powodów, dla których się przeprowadziliśmy. No i teraz moja matka chce żebym z nią mieszkała. Rozumiesz?
    - No ale kiedy wyjeżdżasz?
    - W niedziele, a sobotę robię imprezę. Masz na niej być obowiązkowo.
    - Jasne. Może Ci pomóc w przygotowaniach?
    - A możesz?
    - Tak
    - No to napiszę Ci SMS o której masz przyjść ok? Andrea pewnie też będzie chciała nam pomóc.
          Wtedy zadzwonił dzwonek. Weszłam do sali i usiadłam z Taylorem. Ten widząc, że nie jestem w zbyt dobrym humorze, trochę się zmartwił.
    - Wszystko ok? - zapytał. Tak, jasne że wszystko dobrze. Zakochałam się w najlepszym przyjacielu, do tego jeszcze przyjaciółka wyjeżdża. No wszystko w jak najlepszym porządku.
    - Tak, nic mi nie jest.
    - Przecież widzę, że coś Ci jest? - to po co się pytasz czy wszystko ok?
    - Nie słyszałeś, że Majka wyjeżdża? - zapytałam.
    - Aaaa, to o to chodzi?
    - Panie Huber. Poflirtuje pan sobie na przerwie. Teraz proszę słuchać - oznajmił nauczyciel. Flirtuje? My tylko gadamy. Masakra. Przez resztę lekcji porozumiewaliśmy się pisząc do siebie kartki. Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy wybiegli z sali jak najszybciej. Ja także wyszłam. Teraz miałam mieć biologię na drugim piętrze. Weszłam więc po schodach i już uchylałam drzwi do sali 23. Nikogo w niej nie było. Usiadłam więc w ławce i czekałam na dzwonek. Kiedy zadzwonił wszyscy szybko weszli do sali. Tym razem siedziałam z Alanem.
          Po lekcjach poszłam spacerkiem do domu. Szłam obok parku. Nagle zobaczyłam, że parku jest Bartek i...całuje się z jakąś dziewczyną. Po moim policzku poleciała łza. W pewnym momencie byłam cała zalana łzami. Zaczęłam biec przed siebie. Sama nie wiedziałam gdzie.

Co wydarzyło się naprawdę. Oczami Bartka:

          Szedłem przez park i pisałem SMS-y z Oliverem. Nagle podbiegłam do mnie jakaś dziewczyna. Wyglądała, jak lalka barbie. Boże, jak ja takich lasek nienawidzę. Tona pudru na pysku i piega po całym mieście. Zaraz, zaraz. O boże! To ta co cały czas za mną lata. Kiedy ona da mi spokój?
    - Barteeeek! Tu jesteś kochanie! - zawołała i podbiegła do mnie. Jak ona może w 15-centymetrowych szpilkach biegać?
    - Nie gadaj do mnie kochanie! Nie chodzimy ze sobą - oznajmiłem trochę wkurzony.
    - Ale może się to zmienić - powiedziała i uśmiechęła się. Wtedy podeszła do mnie i mnie pocałowała. Byłem tym zaskoczony. Gdy zrozumiałem co ona robi, odepchnąłem ją.
    - Co ty robisz?! Pojebało Cię?! - krzyknąłem.
    - Przecież podobało Ci się.
    - Nie, nie podobało! - krzyknąłem i odeszłem.

Z powrotem oczami Renesmee :

          Biegłam przed siebie, aż wybiegłam na ulicę. Nagle poczułam mocny ból i upadłam. Dalej pamiętam tylko, że ktoś do mnie wołał.

                                                              ***

          Obudziłam się w białym pokoju. Trochę mnie to zdziwiło. Nagle do pokoju wszedł mężczyzna w białym fartuchu.
    - Czy ja umarłam i jestem w niebie? - zapytałam. Mężczyzna się uśmiechnął.
    - Nie, jest pani w szpitalu. Wybiegła pani na drogę i potrącił panią samochód.
    - Ooo... - powiedziałam trochę zawiedziona. Wtedy mężczyzna wziął małą latareczkę i zaczął świecić mi do oczu.
    - Dobrze się pani czuje? Boli panią coś? - Tak! Serce mnie boli.
    - Trochę głowa i brzuch. Czy jest tu mój brat? - zapytałam.
    - Tak, nawet dwóch. Zawołać ich?
    - Gdyby pan mógł.
          Lekarz wyszedł z sali. Chwilkę później wszedł do niej Lucas i Ethan. Lucas usiadł obok mnie na łóżku.
    - Wszystko ok? Jak się czujesz? Coś Cię boli? - zaczął pytać z zatroskaną miną.
    - Nie, nic mi nie jest. Nie martw się tak - zaśmiałam się. Chodź nie miałam do śmiechu. Bartek już znalazł sobie nową dziewczynę. Smutne. - Kiedy mnie wypiszą?
    - Jutro. Jesteś tylko trochę poobijana - odpowiedział Ethan i uśmiechnął się do mnie. - Powinnaś podziękować temu Bartkowi.
    - Za co?
    - To on "poleciał Ci na ratunek" gdy zobaczył, że ten samochód Cię potrącił. Zadzwonił na pogotowie i wgl. - odrzekł. No i co z tego? Każdy by to zrobił. Jak na razie nie chce go widzieć na oczy.
    - Ile spałam? - zapytałam.
    - Około 5 godzin. A wgl. Jeśli chcesz teraz podziękować temu Bartkowi, to on teraz siedzi na korytarzu. Czekał tak odkąd Cię przywieźli do szpitala. - powiedział Ethan. Może jednak mu trochę na mnie zależy? Skoro czekał 5 godzin. Nie! Na pewno mu nie zależy.
    - Aż tak bardzo ucieszył Cię fakt, że ten chłopak czekał w szpitalu? - zapytał Lucas.
    - Co? Nie. Nie chodzi o to. Tylko coś właśnie zrozumiałam. - odpowiedziałam wesoło. Czyli jednak dzięki wypadkowi coś zrozumiałam.
          Chłopcy posiedzieli jeszcze kilka minut i wyszli. Pojechali do domu. Chwilkę później do sali wszedł Bartek. Uśmiechnął się szeroko gdy mnie zobaczył.
    - Co tak wiałaś, jak mnie w tym parku zobaczyłaś? - zapytał i usiadł obok mnie.
    - Nie chciałam przeszkadzać tobie i twojej dziewczynie - odpowiedziałam niechętnie.
    - Dziewczynie? Nie żartuj! Mówiłem Ci o tej babce co za mną cały czas biega? To była właśnie ona. Zaskoczyła mnie tym pocałunkiem. Potem oczywiście ją odepchnąłem i zobaczyłem jak biegniesz i Cię ten samochód potrąca. Potem zadzwoniłem na to pogotowie i przyjechałem.
    - Na prawdę czekałeś tu tak długo?
    - Po prostu...martwiłem się...- wymruczał. Przytuliłam go. On odwzajemnił uścisk. Martwił się? To jest za piękne by było prawdziwe. Uśmiechnęłam się pod nosem i jeszcze bardziej się w niego wtuliłam.
    - Dobra, puść mnie, bo mnie udusisz i ja będę musiał gnić w tym szpitalu z powodu niedotlenienia - oznajmił.
    - P-przepraszam - odpowiedziałam i go puściłam. Poczułam, że się rumienie.
    - Wiesz, ja będę musiał już iść. Majka zaraz zacznie się wypytywać gdzie byłem.
    - Dobra, ale nie mów jej nic. Zaraz zacznie się martwić, przyjedzie tu i będzie mnie męczyć.
    - Rozumiem Cię. Nic nie powiem. - powiedział i uśmiechnął się. Jeszcze się pożegnaliśmy i wyszedł.

                                                                 ***

    - Wsiadaj - powiedział Lucas i otworzył mi drzwi do samochodu. Wreszcie mnie wypisali z tego szpitala. Na szczęście zdążę na bal, bo jest dopiero 10.32. Taylor przyjeżdża po mnie o 18.30. Wsiadłam do samochodu, a za mną Lucas. Wziął zwolnienie z pracy, żeby po mnie przyjechać.
          Jechaliśmy około 15 minut. Gdy dojechaliśmy Lucas wysiadł z auta i otwarł mi drzwi. Pomógł mi wyjść. No i jak go nie kochać, jak on taki troskliwy? Jestem tylko troszkę poobijana, a on się zachowuje jakby mi nogi amputowali.
          Weszłam do domu i poszłam do pokoju przygotować ubranie na bal.

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział X Szczerze? Tak.

         Więc piszę rozdział, bo mam dobry humor z powodu piątki z sprawdzianu z przyrody. Jakimś cudem ją dostałam. Do tego jeszcze +4 z dyktanda, to już całkowite szczęście. Zapraszam więc na rozdziałek :) PS. To co będzie pochyłym drukiem, to wspomnienie xD

-----------------------------------------------------------------------------------

          Boże! Ja naprawdę zmieniam się w Laeti. Przecież dopiero co umarł Armin, a ja już się ponownie zakochuje. I to jeszcze w najlepszym przyjacielu. Masakra. I jak ja mu to teraz powiem? A może powinnam nic nie mówić? Albo powinnam o nim zapomnieć? Nie, to nie wchodzi w grę. Lepiej będzie, jak będę udawała, że nic się nie stało. Tak, to najlepsze wyjście, Chyba...

                                                                 ***

    - Heloooł! Wstajemy! - usłyszałam.
    - Zamknij się Bartek. Chce spać. - wymruczałam i schowałam głowę pod poduszkę.
    - To nie było pytanie... - oznajmił. I wtedy zaczął mnie łaskotać. Zwijałam się ze śmiechu. W końcu nie wytrzymałam.
    - Dobra! Poddaje się! - krzyknęłam. Powoli wstałam z łóżka i poszłam do pokoju Mai po moją torbę. Weszłam do jej pokoju i gdy zobaczyłam, że nikogo nie ma weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam się ubierać. Postanowiłam założyć neonowo-żółtą bokserkę, bawełniany sweterek z różnych odcieniach, jasne dżinsowe rurki i fioletowe trampki. Włosy związałam w kucyk na boku, zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół. Bartek siedział przy stole i jadł kanapki przy laptopie.
    - Ślicznie wyglądasz - powiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko. Poczułam, że się rumienie.
    - Dzięki. - odpowiedziałam i usiadłam obok niego. Ten podsunął mi talerz z tostami. Zjadłam jednego.
    - Słyszałem, że Taylor zaprosił Cię na bal - powiedział.
    - Skąd wiesz?
    - Mam swoje źródła - odrzekł i poczochrał mi włosy.
    - A co? Zazdrosny? - zapytałam.
    - Może...- odrzekł i przybliżył się do mnie. I już myślałam, że mnie pocałuje, kiedy się do mnie szeroko uśmiechnął i odsunął. Czyli, że żartował. Ty weź mi człowieku takich akcji nie wywijaj, bo ja tu na zawał padnę. Masakra.
    - To ja wychodzę. Pa!- pożegnałam się szybko i już miałam wychodzić, kiedy Bartek mnie zatrzymał.
    - Czekaj, podwiozę Cię.
    - Przecież Majka zabrała Ci samochód - odrzekłam.
    - A kto mówi, że podwiozę Cię samochodem? - zapytał i posłał mi szarmancki uśmiech. O co Ci chodzi człowieku?
          Bartek zaprowadził mnie do drzwi garażowych i je otworzył. W środku stał czarny motor. No nie człowieku. Obiecałam, że już nigdy nie wejdę na motor.

    - Tato, podwieziesz mnie do szkoły? - zapytała dziewczyna. Ciemnowłosy mężczyzna uśmiechnął się do dziewczyny i kiwnął głową. Ona pobiegła przed dom i podeszła do motoru. Miała 14 lat. Czekała około 2 minut, kiedy przed nią usiadł ten sam mężczyzna z którym wcześniej rozmawiała.
          Ruszyli. Jechali przez ulice Memphis. Nagle motor zderzył się z srebrnym autem. Dziewczyna leżała z rozciętą głową, a mężczyzna ze złamaną ręką. Ojciec dziewczynki sprawdził czy dziewczyna oddycha i zadzwonił po pogotowie. Przyjechało bardzo szybko i zabrało ich do szpitala. Na szczęście  nie stało im się nic poważnego...

    - Dlaczego?
    - Bo kiedyś miałam wypadek z ojcem, na motorze - odrzekłam.
    - Serio? Ale nie stało się wam nic poważnego? - zapytał z troską.
    - Nie, ale...do tej pory się boje.
    - No weź. Nic Ci się nie stanie. Przysięgam...
    - No...doooobraaa... - powiedziałam niepewnie. Robię to tylko dla niego...
          Chłopak wsiadł pierwszy, a ja za nim. Podał mi jeszcze kask i sam też założył.
    - Lepiej trzymaj się mocno - oznajmił i uśmiechnął się. No normalnie drugi Alexy. On chyba też ma ten uśmiech przyklejony. Ja nie wiem jak można się cały czas uśmiechać. Optymista.
          Bartek odpalił motor i odjechaliśmy. Myślałam, że zemdleję ze strachu. Jechaliśmy zaledwie 5 minut, a myślałam że jedziemy wieczność. Gdy dojechaliśmy jak najszybciej zsiadłam z motoru i zdjęłam kask.
    - Nigdy więcej! - krzyknęłam, aż większość uczniów na dziedzińcu się na mnie popatrzyła.
    - Aż tak się bałaś? - zapytał.
    - Tak. To ja już pójdę. Pa - powiedziałam i przytuliłam Bartka. Oddałam mu jeszcze kask i weszłam do szkoły. Na korytarzu zauważyłam Maje. Gdy mnie zobaczyła, podbiegła do mnie i się szeroko uśmiechnęła.
    - I co tam robiliście? Zaszło coś poważnego? - zapytała.
    - Nie! Ogarnij się!
    - Dobra, dobra. Ale nie poradzę nic na to, że chce was zeswatać - powiedziała wesoło. A weź ogarnij dupę Majka. Przecież Bartek mnie nie kocha. I na pewno nie pokocha. - Wiesz, że Bartek chce się przenieść do tej szkoły? - zapytała.
    - Co? Serio? Kiedy? Gdzie? O której godzinie? Dlaczego? - zaczęłam pytać.
    - Dobra, dobra uspokój się. Po prostu ma dość tych wszystkich dziewczyn które za nim biegają - oznajmiłam. Podaj ich imiona, to je zabije mvahahahaha! O boże! Oszalałam do reszty!
    - Aha...
    - A ty co się tak podnieciłaś trą wiadomością? - zapytała ze śmiechem.
    - Nie podnieciłam.
    - Dobra, dobra. A teraz mam poważne pytanie. Czy podoba Ci się Bartek? - zapytała. Powiedzieć jej prawdę? Może lepiej skłamać? No nie wiem...Ona jest moją przyjaciółką, powaloną, ale przyjaciółką. Chyba dotrzyma tajemnicy.
    - Szczerze?...Tak... - odrzekłam niepewnie. Majka aż otworzyła buzię.
    - Serio? Ja myślałam, że wy to tylko przyjaciele i w ogóle.
    - Przecież sama zostawiłaś nas wczoraj samych, chciałaś nas zeswatać, a teraz takie ździwienie?
    - Noo....tak. Ja tylko sobie tak żartowałam. Ale w końcu zaszło coś wczoraj?
    - Nie! No co ty. Dopiero wczoraj zrozumiałam, że mi się podoba.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział IX Wreszcie do mnie dotarło

      Wyszłyśmy z pokoju Mai i podeszłyśmy do brązowych drzwi. Zapukałyśmy, a gdy usłyszałyśmy głos który pozwolił nam wejść, otworzyłyśmy drzwi.
    - Bartek, pomożesz nam? - zapytałam.
    - W czym? - uśmiechnął się i podniósł jedną brew do góry. No zbok jak się patrzy.
    - Nie wyobrażaj sobie. W przygotowaniu kolacji. - odrzekła Maja.
    - Ale ja nie umiem gotować - oznajmił.
    - No my też nie. Ale jeśli nam nie pomożesz, to powiem ojcu, że zaprosiłeś wczoraj przyjaciół, chodź Ci nie pozwolił - odpowiedziała Maja i posłała mu szyderczy uśmiech.
    - Czy to jest szantaż?
    - Tak, a teraz rusz dupę i chodź do kuchni.
      Zeszliśmy na dół. Postanowiliśmy zrobić naleśniki. Gdy je usmażyliśmy, zajęliśmy się dodatkami. Owoce, bita śmietanka. 
      Gdy Majce zadzwonił telefon i wyszła na dwór by porozmawiać, naszła mnie dzika myśl. Wycisnęłam na rękę trochę śmietany i rozsmarowałam ją na twarzy Bartka.
    - Co ty robisz? - zapytał.
    - Jakoś tak...- nie zdążyłam dokończyć, bo Bartek rzucił ze mnie dżemem. - Zabiję ! - krzyknęłam.
      Tak właśnie zaczęła się wojna. Rzucaliśmy się owocami, dżemem, bitą śmietaną i wszystkim co wpadło nam w ręce. W pewnej chwili, gdy biegłam uciekając przed Bartkiem, on mnie złapał i oboje się przewróciliśmy. Los tak chciał, że leżałam na Bartku. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Nagle do kuchni weszła Maja. Szybko zeszłam z Bartka i oboje wstaliśmy.
    - Boże! Co tu się stało?! - zapytała przestraszona.
    - Ona zaczęła! - krzyknął Bartek i wskazał na mnie.
    - No dzięki! - krzyknęłam i rzuciłam w niego skórką od banana.
    - Rem! Uspokój się! Posprzątajcie to, a ja dokończę naleśniki.
      Zaczęliśmy razem z Bartkiem sprzątać. Skończyliśmy około 20-30 minut później. Wzięliśmy wtedy nasze naleśniki i poszliśmy do salonu je zjeść. Wtem podeszła do nas Majka.
    - Mój chłopak zaprosił mnie do siebie na noc. Przepraszam Rem, ale nie mogłam mu odmówić - oznajmiła zasmucona. - Bawcie się dobrze - wyszeptała mi na ucho.
    - O co Ci chodzi? - zapytałam.
    - Myślisz, że nie wiem co się stało pod moją nieobecność w kuchni? - powiedziała tak cicho, aby Bartek nie słyszał.
    - Wszystko ci wyjaśnię...
    - Nie musisz. Nie jestem waszą matką. A teraz zostawiam was samych - wyszeptała, puściła mi oczko i wyszła.
      No super! Wpadłam na Bartka przez przypadek, a ta już sobie wyobraża. Masakra. 
      Nagle zauważyłam, że Bartek nie jest tak wesoły jak zawsze.
    - Co się stało? - zapytałam. 
    - Nic, a co miało się stać?
    - Przecież widzę, ze coś się stało. Mi możesz powiedzieć.
    - Dziewczyna mnie zdradziła - powiedział. Zrobiło mi się go żal, więc go przytuliłam. Ona także mnie objął, lecz po pewnym czasie puścił i poszedł na górę. Spojrzałam na zegar. Wskazywał 19.46. Postanowiłam, że również pójdę na górę się umyć. W końcu byłam cała w dżemie. Weszłam więc do pokoju Majki, wzięłam torbę i poszłam do łazienki. Spędziłam w niej około 20 minut.  Wyszłam ubrana w piżamę i rzuciłam się na łóżko. Nagle coś kazało mi iść do pokoju Bartka, żeby go pocieszyć. Wzięłam więc poduszkę i na palcach weszłam do jego pokoju. On leżał na łóżku trzymając ręce pod głową i słuchał muzyki. Podeszłam więc do niego i uderzyłam go poduszką. On otworzył oczy i się uśmiechnął.
    - Znowu chcesz wojny? To będziesz ją mieć - oznajmił i również rzucił we mnie poduszką. Tak właśnie rozpętałam III wojnę światową. Biliśmy się i śmialiśmy. Czyli jednak udało mi się poprawić jego humor. Po pewnym czasie padliśmy na łóżku zmęczeni. Wtuliłam się w tors Bartka i próbowałam zasnąć. I wtedy właśnie coś do mnie dotarło. A mianowicie, że...
Kocham Bartka...

-----------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że takie krótkie. Mam nadzieję, że nie znienawidziłyście mnie za ten rozdział. Obiecuję, że następny będzie dłuższy. A jeśli nie, to możecie mnie zabić, zakopać, powiesić i wszystko ze mną zrobić. Nawet mogę wam pożyczyć mój tasak.

Rysiek, przywitaj się z czytelniczkami

  Sorki za ten tasak, ale wiecie - pojebana wyobraźnia. Najwidoczniej przedawkowałam czekoladkę xD
Proszę o komentarze :3

Rozdział VIII Damian

      Obudził mnie dźwięk budzika. Wzięłam to, co miałam pod ręką i rzuciłam w budzik. Ten spadł i roztrzaskał się na kawałki.
    - To już 3 zegarek w tym miesiącu, który zepsułam. Muszę przestać rzucać poduszkami w budziki - wymruczałam i zwlekłam się z łóżka. Na czworakach doszłam do łazienki i wzięłam szybki zimny prysznic. Później podeszłam do szafy i zaczęłam szukać ubrać. Zdecydowałam się na białą bokserkę, czarny żakiet i szorty tego samego koloru. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Na głowę nałożyłam jeszcze czarny kapelusz,  na nogi białe trampki i zeszłam na dół. Na stole leżały naleśniki i sok pomarańczowy. Szybko zjadłam i wróciłam na górę spakować książki. Gdy spakowałam potrzebne rzeczy, już miałam wychodzić z domu, kiedy zatrzymał mnie Ethan.
    - Siostra, mam proźbę - zaczął. - Czy mogłabyś nocować dzisiaj u jakiejś przyjaciółki?
    - Mogę wiedzieć dlaczego? - zapytałam.
    - No wiesz, chciałem zaprosić dziewczynę...
    - Aaaaaa, to trzeba było tak od razu. Jeśli ktoś się zgodzi żebym u niego nocowała to nie ma sprawy.
    - Dzięki. Jesteś wielka - powiedział i mnie uściskał.
    - Dobra, puść. Spóźnię się do szkoły.
    - Podwieść Cię?
    - Jakbyś mógł.
    - To idź do samochodu. Wezmę jeszcze klucze.
      Posłuchałam brata i wyszłam na dwór. Wsiadłam do auta i czekałam. Po około 2 minutach mój brat wsiadł do samochodu i odpalił go. Jechaliśmy około 5 minut.
    - Ethan, mógłbyś mi kupić nowy budzik? - zapytałam niepewnie.
    - Znowu rozwaliłaś stary?
    - Taaaaa...
    - Dobra, niech Ci będzie. Mam nadzieję, że to był ostatni raz. - oznajmił i poczochrał mnie po włosach.
    - Tak, ostatni. A teraz przestań mnie czochrać, bo mi fryzurę rozwalisz - burknęłam. Ten się tylko szeroko uśmiechnął.
      Kiedy dojechaliśmy na miejsce, pożegnałam się z bratem i weszłam do szkoły. Od razu zaczęłam szukać Majki. Gdy ją w końcu znalazłam, podbiegłam do niej i ją uściskałam.
    - Mam proźbę - powiedziałam.
    - Jaką?
    - Mogę u ciebie nocować? Mój brat zaprosił dziewczynę, no i wiesz...
    - Jasne, nie ma sprawy. Powiedzmy, że teraz będziemy kwita. Ty mnie przenocowałaś, to teraz ja ciebie. - odrzekła.
    - To przyjdę do ciebie o 18.00 ok?
    - Spoko.
      Wtedy zadzwonił dzwonek. Poszłyśmy do sali 14. Maja usiadła z Andreą, więc ja musiałam usiąść z Taylorem. Na początku myślałam, że ma ADHD czy coś, sądząc po tym, jak rzucił w nauczycielkę ekierką, ale naprawdę jest bardzo miły. Pozory mylą. Przegadałam z nim całą lekcje.
      Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, wzięłam z szafki swoje rzeczy i już miałam iść do domu, kiedy na dziedzińcu zatrzymał mnie Taylor.
    - Renesmee, zaczekaj! - zawołał.
    - O co chodzi?
    - Mam pytanie. Poszłabyś ze mną na ten bal? - zapytał niepewnie.
    - Jasne.
    - Super. To przyjdę po ciebie o 18.30 ok?
    - Dobra. To ja muszę już iść. Do jutra.
    - Pa. - odpowiedział. Widać było, że mu trochę ulżyło po mojej odpowiedzi.
      Szłam sobie ulicą, kiedy zauważyłam, że jakiemuś chłopakowi wypadł telefon. Wzięłam telefon i pobiegłam w stronę chłopaka.
    - Hej, zaczekaj! - zawołałam. Chłopak odwrócił się. - Wypadł Ci telefon - oznajmiłam.
    - Dzięki - powiedział i uśmiechnął się szeroko. - Damian - odrzekł i podał mi rękę.
    - Renesmee
    - Jesteś stąd?
    - Przeprowadziłam się tu kilka dni temu. A ty?
    - Mieszkam od urodzenia.
    - Spoko. Sorki, ale muszę iść...
    - Napiszesz mi swój numer na ręce?
    - Jasne
      Wyjęłam z torby swój długopis i napisałam mu numer. Pożegnaliśmy się jeszcze i poszłam do domu. Jestem tu dopiero czwarty dzień, a już tyle znajomości. Właściwie to ten Damian był dość przystojny. Ile mógł mieć lat? Gdzie mieszka? Do jakiej szkoły chodzi? Tysiące myśli przewijało mi się przez głowę. Czy miał dziewczynę? Boże! O czym ja myślę? Zaczynam zamieniać się w Laeti.
      Do domu doszłam kilka minut później. Od razu weszłam na górę do pokoju. Od razu spojrzałam na szafkę obok łóżka. Stał na niej nowiutki budzik. Czyli jednak Ethan kupił mi go. Całe szczęście. A teraz muszę się ogarnąć i przestać rozwalać budziki.
      Podeszłam do szafy i wzięłam się za pakownie. Wzięłam ubrania na następny dzień, piżamę, książki i kilka innych rzeczy. Gdy byłam gotowa spojrzałam na zegarek. 16.56. Mam jeszcze trochę czasu. Poproszę Lucasa, żeby mnie podwiózł. Postanowiłam więc odrobić zadanie. Matma, historia, niemiecki. Lekcje odrobiłam w 30 minut. Postanowiłam więc już jechać do Majki. Najwyżej będę wcześniej. Wyszłam z pokoju i podeszłam do pomarańczowych drzwi. Zapukałam i gdy usłyszałam "proszę", weszłam. I zobaczyłam coś, co mnie zaskoczyło. Po całym pokoju porozwalane były ubrania, książki i wszystko inne.
    - Lucas, co to ma być? - zapytałam.
    - Robię porządki. A teraz gadaj po co przyszłaś - odrzekł.
    - Czy mógłbyś podwieźć mnie do przyjaciółki?
    - Masz u niej nocować? Ethan Cię prosił?
    - Taaa...To podwieziesz?
    - Jasne. Idź już do samochodu, a ja wezmę jeszcze klucze.
      Zeszłam z torbą do auta i czekałam na brata. Nagle przyszedł do mnie SMS.

Hej, tu Damian. Pamiętasz? Spotkaliśmy się na mieście.

      No jasne, że pamiętam. Jeszcze sklerozy nie mam. Odpisałam mu, że tak i jakieś pierdoły. Nagle do samochodu wsiadł Lucas.
    - Na jaką ulicę? - zapytał.
      Powiedziałam mu i wróciłam do SMS-owania. Przy okazji dowiedziałam się czegoś o tym Damianie. Ma 18 lat i chodzi do tej szkoły sportowej co Bartek. Czy wszyscy których poznam muszą chodzić do tej szkoły co ja lub do sportowej? Klątwa jakaś.
      Pod dom Majki dojechaliśmy chwilkę później. Podziękowałam bratu i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam i chwilkę później otworzył mi Bartek.
    - Renesmee? Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony.
    - To Maja nie powiedziała Ci, że dzisiaj u was nocuje?
    - A miałaś? - no tak. Odpowiedź pytaniem na pytanie. Mądre.
    - Czy moglibyśmy skończyć odpowiadać pytaniem na pytanie?
    - Jeśli chcesz. Wejdź. Majka jest w swoim pokoju.
    - Dzięki - powiedziałam i ściągnęłam buty. Później weszłam po schodach i podeszłam do żółtych drzwi. Zapukałam i weszłam. Zobaczyłam śliczny pokoik. Przy prawej ścianie stało biurko nad którym było okno. Na ścianie naprzeciw drzwi wejściowych stała szafa i kilka półek, a obok szafki w lewym rogu stało łóżko. Przy lewej ścianie były drzwi do łazienki, a po lewej stronie drzwi stała komoda. W rogu stała kanapa. Pokoik był bardzo przytulny. Maja siedziała na łóżku.
    - Hej, już jesteś?
    - Tak, nie miałam co robić - odrzekłam i się uśmiechnęłam.
    - Wolisz spać na łóżku czy kanapie? - zapytała.
    - Może być kanapa.
    - Ok. Jesteś głodna?
    - Jak nigdy.
    - Niestety nie ma nic do jedzenia. Jak coś to możemy wyciągnąć Bartka z pokoju i we trójkę coś przygotujemy.
    - A on w ogóle umie gotować? Bo ja nie.
    - Nie, chodź ja też nie. Ty też nie. Ale na pewno uda nam się coś ugotować.
    - Mam taką nadzieję.

------------------------------------------------------------

A oto Damian :

I pokój Majki :


sobota, 2 listopada 2013

Rozdział VII Zakupy

    - Żartujesz sobie? Przecież w podstawówce wyglądałam jak pulpet. A on? Najładniejszy w szkole. - oznajmiłam.
    - No wiesz, ja też nie wiem co on wtedy w tobie widział, bez obrazy, ale przyznał mi się - zakomunikowała.
    - Kiedy? - zapytałam.
    - Zaraz po twoim wyjeździe. Gdybyś go wtedy widziała. Myślałam, że jeszcze rozpłacze się na moich oczach.
    - Ale ty mówisz serio?
    - Jasne. Oczywiście nie wiem jak jest teraz, ale wiem jak było kiedyś. Chodź teraz to on chyba uważa Cię tylko za najlepszą kumpele.
    - Skąd to wiesz?
    - Bo cały czas ugania się na laskami. Przecież gdyby Cię kochał, to chyba zerwałby ze swoją dziewczyną i poleciał za tobą co nie?
    - Właściwie...
    - A teraz ja mam do ciebie pytanie. Czy Bartek podoba się tobie.
    - Co? Nie! To tylko przyjaciel.
    - To w takim razie dlaczego się tak oburzyłaś moim pytaniem?
    - Zgadnij! - krzyknęłam oburzona.
    - Armin? - zapytała. Ja tylko popatrzyłam na nią. Ona od razu wiedziała, że to o niego chodzi. - P-przepraszam, nie chciałam. - powiedziała i przytuliła mnie.
    - Ale obiecaj, że nikomu o nim nie powiesz.
    - Obiecuję. - powiedziała dziewczyna. Uwierzyłam jej, bo ona zawsze dotrzymywała obietnicy. Nie była paplą. Jej cała klasa powierzała swoje obietnice, w tym ja.
     Nagle skończył się film. Wyłączyłyśmy telewizor i poszłyśmy do pokoju. Zegar wskazywał godzinę 22.33. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Całą noc śmiałyśmy się wniebogłosy z byle gówna. W końcu do mojego pokoju wszedł zaspany Ethan.
    - Czy mogłybyście się łaskawie uciszyć? Ja tu próbuje spać. - oznajmił spokojnie.
    - No dobra, dobra - burknęłam. Kiedy Ethan wyszedł zrobiłyśmy sobie walkę na poduszki. Próbowałyśmy być jak najciszej. Nagle spytałam.
    - Maja, a tobie kto się podoba?
    - Obiecasz, że nikomu nie powiesz? - zapytała.
    - Tak, obiecuję.
    - No to...podoba mi się Alan.
    - Serio?
    - Nooo tak...mam nadzieję, że zaprosi mnie na ten bal.
    - Jaki bal? - zapytałam nie wiedząc o co chodzi.
    - To ty nie wiesz? W ten piątek jest bal.
    - Co? Ja nawet nie mam sukienki - powiedziałam zawiedziona.
    - Ja też nie mam. To co? Jutro razem z Andreą mały shopping?
    - Jasne.
     I gadając o balu zasnęłyśmy.

                                                                         ***

    - Dzień dobry słoneczko - usłyszałam nad sobą. Powoli otworzyłam oczy i kogo zobaczyłam? Nade mną pochylał się Bartek.
    - Co ty tu robisz? - wrzasnęłam.
    - Cicho, bo mi bębenki pękną. Wczoraj zostawiłaś u mnie portfel. Chciałem Ci go oddać, a przy okazji zobaczyć jak słodko śpisz i mówisz jakieś pierdoły.
    - Znowu mówiłam przez sen? - zapytałam, a chłopak usiadł na łóżku.
    - Tak
    - I co mówiłam?
    - Mówiłaś, że "kochasz Armina". Kto to w ogóle jest?
    - Chyba kto to był - wymruczałam. Miałam nadzieję, że się przy nim nie rozpłaczę.
    - O czym ty mówisz? - zapytał i zmarszczył brwi.
    - Nic,nic. Mógłbyś już iść? Muszę się ubrać. Kiedy indziej Ci to wytłumaczę.
    - Dobra. Niech Ci będzie. - powiedział i ucałował mnie w czoło. Wziął jeszcze telefon, który położył na moim biurku i wyszedł. Nie chciałam, żeby widział mnie we łzach. Nagle do pokoju weszła Maja.
    - Co tu robił Bartek?
    - Chciał mi oddać portfel który wczoraj u niego zostawiłam.
    - No wspominał coś, że u niego nocowałaś.
      Spojrzałam na zegar. Wskazywał godzinę 8.34. Mam jeszcze trochę czasu. Do szkoły mam dopiero na 9.45. Postanowiłam, że już wstanę. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w białe rurki, czarną bokserkę i biały bezrękawnik. Do tego szare conversy. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Gdy wyszłam z łazienki, zegar wskazywał godzinę 8.52.
    - Chodź na dół - powiedziałam do Mai. Zeszłyśmy do kuchni. Na lodówce wisiała karteczka

Musiałem wcześniej wyjść
do pracy. Zróbcie sobie
śniadanie :)

Lucas.

    - Będziemy musiały same zrobić sobie śniadanie.
    - To co robimy?
    - Tosty - oznajmiłam.
      Robiłyśmy je około 10 minut. Ja zjadłam je z dżemem, a Maja z serem. Poszłyśmy jeszcze wziąść torby i wyszłyśmy z domu. Do szkoły szłyśmy około 30 minut. Gdy doszłyśmy pod nią, przed bramą przywitała nas Andrea.
    - Hej, masz jakieś plany dzisiaj? - zapytała Maja Andree
    - Nie, a co?
    - Chciałyśmy iść dzisiaj z Renesmee i tobą do Galerii kupić jakąś sukienkę na ten bal.
    - Jeśli wyrobimy się do 19.00 to ok.
    - Tylko cztery godzinki na zakupy? No niech Ci będzie... - oznajmiła zawiedziona Maja.
      Dzisiaj lekcje minęły normalnie bez rzucania ekierkami w nauczycielkę. No może była wojna na gąbki i rzucaliśmy w nauczyciela, ale to nic wielkiego. Ja i Taylor dostaliśmy uwagi. Boże, kim ja się przez niego staję?
      Po lekcjach stanęłam przed szkołą i czekałam na dziewczyny. Po kilku minutach wyszły ze szkoły. Majka była cała we łzach, a Andrea ją pocieszała. Przestraszyłam się i pobiegłam do nich.
    - Maja? Co ci jest? - zapytałam. Ta tylko jeszcze bardziej wybuchła płaczem.
    - Andrea, czy mogłabyś mi to wytłumaczyć? - poprosiłam.
    - Widziałyśmy, jak Alan przytula jakaś dziewczynę. Mówiłam Majce, że to może jacyś znajomi, czy coś, ale ona zaraz wzięła wszystko do siebie.
    - Czy ta dziewczyna była ruda i miała loki? - zapytałam.
    - Tak, skąd wiesz? - zapytała zaskoczona Andrea.
    - Bo to jego siostra. Majka, kochasz się w chłopaku, a nawet nie wiesz, że ma siostrę?
    - Sio-siostra? Naprawdę?
    - Tak.
    - Dobra. Sprawa się wyjaśniła. A teraz chodźmy już.
      Szłyśmy około 20 minut. Przeszłyśmy wszystkie sklepy. Dziewczyny kupiły już sobie sukienki, ale ja nie miałam nawet żadnej na oku. W pewnej chwili na jednej z wystaw zauważyłam prześliczną sukienkę.
Bardzo mi się spodobała. Wciągnęłam dziewczyny do sklepu i poszłam przymierzyć tą sukienkę. Leżała na mnie idealnie. Poszłam do kasy. Zapłaciłam za nią 400$ i wyszłyśmy z sklepu.
      Przed Galerią wszystkie pożegnałyśmy się i rozdzieliłyśmy.
      Gdy szłam do domu postanowiłam, że usiądę chwilkę na ławce w parku. Było już ciemno. Nagle obok mnie usiadł Bartek.
    - Miałaś mi wyjaśnić to, co powiedziałaś rano - oznajmił. Zastanowiłam się chwilkę i zrozumiałam. Chodziło mu o Armina. Wzięłam głęboki wdech i wszystko mu wytłumaczyłam. Na samym końcu zaczęłam ryczeć na całego. Widać było, że Bartek nie wiedział co ma robić. W końcu mnie przytulił. Płakałam mu w ramię z 10 minut. W końcu się ogarnęłam i postanowiłam wrócić do domu. Bartek zaproponował, że mnie odprowadzi.
      Staliśmy przed drzwiami mojego domu. Chłopak ucałował mnie w czubek głowy i odszedł. Niepewnie weszłam do domu.
    - Masz chłopaka i nawet mnie nie powiadomiłaś? - zapytał oburzony Ethan.
    - Bo to nie mój chłopak - odrzekłam i powędrowałam do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i około 22.00 zasnęłam.

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział VI Maja

    Szłam około 20 minut. Gdy doszłam pod szkołę, zobaczyłam znajomą twarz. Alan! Podeszłam do niego.
   - Hej - powiedział.
   - Hej - oznajmiłam i się szeroko uśmiechnęłam. - Gdzie Taylor.
   - Nie wiem. Pewnie jak zwykle się spóźni.
   - Jak zwykle ?
   - Tsaaaa...pewnie jak zwykle zaspał. - odrzekł. Nagle zadzwonił dzwonek. Skierowałam się do sali 20
   Usiadłam z Alanem w ławce pod oknem.
    Jakieś 10 minut po dzwonku do klasy wszedł Taylor.
   - Panie Huber, znowu się pan spóźnił.
    Taylor zignorował nauczycielkę i usiadł do ławki przed nami obok jakiejś dziewczyny. Gdy zobaczyła, że chłopak z nią usiadł, o mało nie zemdlała. Za to reszta dziewczyn w klasy patrzyła na nią, jakby chciały ją zabić. Aż tak podoba się dziewczynom?
    Reszta lekcji wydawała się minąć normalnie. No właśnie. Wydawała. Mniej więcej w połowie lekcji Taylor wziął ekierkę do ręki i wycelował w nauczycielkę, krzycząc przy tym :
   - GIŃ SZMATOOO !
    Na jego szczęście, nauczycielka się schyliła i uniknęła pojawienia się na ostrym dyżurze. Oczywiście się wkurzyła.
   - DO DYREKTORA ! - krzyknęła. Taylor powoli wywlekł się z ławki. Skierował się do drzwi mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa. Boże! Zaczynam się go bać. Normalnie patologia.
    Reszta lekcji już minęła normalnie. Na szczęście. Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy pośpiesznie wybiegli z sali. Ja powoli wyszłam na korytarz, a potem na dziedziniec. Wtedy podeszła do mnie jakaś szatynka.
   - Tu ty jesteś Renesmee? - zapytała.
   - Tak, a ty jesteś...
   - Majka. Pamiętasz? Siostra Bartka! - oznajmiłam z uśmiechem.
   - O boże! To ty? Nie poznałam Cię - powiedziałam i przytuliłyśmy się.
   - Co ty tu robisz? Przecież mieszkałaś w Memphis. - zapytała.
   - Wiesz, praca brata. Boże! Nie poznałam. Bardzo się zmieniłaś.
   - Ty też. Posłuchaj, mam proźbe.
   - O co chodzi ?
   - Czy mogę dzisiaj u ciebie nocować? Bo Bartek zaprosił na noc Taylora, Alana i kilku takich. Przecież ja się przy nich nie wyśpię. Ostatnio jak byli u nas to się spili i tańczyli na moim łóżku Gang gam style. A ja jutro mam bardzo ważny sprawdzian.
   - Jasne, nie ma sprawy. Doskonale Cię rozumiem.
   - Okey. To napisz mi na kartce swój numer telefonu i adres. Przyjdę do ciebie około 17.00. - poprosiła i podała mi karteczkę i długopis. Nabazgrałam jej 9 cyferek i adres i oddałam. Ta schowała ją do torby i zaczęłyśmy rozmawiać. Majka była bardzo ciekawa co się ze mną działo przez ostatnie 5 lat. Nie zdążyłam jej wszystkiego opowiedzieć, ponieważ przerwa trwała tylko 10 minut. Po dzwonku poszłyśmy do sali 19. Teraz miałyśmy mieć matmę. Całe szczęście na tej lekcji Taylor nie rzucał w nauczycielkę ekierką.
   Wszystkie lekcje trwały do 15.05. Już miałam wychodzić z po za teren szkoły, kiedy zaczepiła mnie Maja.
   - Rem, zaczekaj! - zawołała i podbiegła do mnie. Była razem z jakąś blondynką. - Renesmee to jest Andrea, Andrea to jest Renesmee. Andrea jest siostrą Taylora.
   - Miło Cię poznać - odrzekła blondynka i posłała mi szeroki uśmiech.
   - Nawzajem. - powiedziałam.
   - To w takim razie widzimy się o 17.00. A teraz przepraszam, ale musimy lecieć. Gonimy kogoś. Pa - Zakomunikowała szatynka
   - Ok, pa. - oznajmiłam i odeszłam. Postanowiłam podejść pod szkołę sportową. Może Bartka zobaczę? Nie wiem dlaczego , ale jak go widzę, to jestem szczęśliwa. Jak on działa na ludzi. Masakra.
   No więc sobie chodziłam po mieście, aż znalazłam boisko obok tej szkoły. I kogo na nim zobaczyłam? Oczywiście Bartka grającego w nogę. Normalka. Stanęłam sobie przy boisku i chwilkę patrzyłam na niego. Nie wiem dlaczego, ale poczułam coś, co czułam w obecności Armina. No właśnie. Armina. Tęsknie za nim i to bardzo...Brakuje mi go.
   Wtedy poczułam, że po policzku spłynęła mi łza. Postanowiłam wrócić do domu. Usłyszałam jeszcze za sobą, że Bartek woła do mnie " Hej ". Odpowiedziałam mu i poszłam dalej. Do domu doszłam 5 minut później. Wtedy byłam już cała we łzach. Weszłam do domu. Lucas na mój widok bardzo się zdziwił.
   - Renesmee ? - zapytał.
   - A-armin - wyjąkałam i szybko pobiegłam do pokoju. Chyba zrozumiał o co chodzi. Otworzyłam drzwi i położyłam się na łóżku. Wzięłam do ręki zdjęcie moje i Armina. Za bardzo za nim tęsknie. Powinnam o nim zapomnieć. On by tego chciał. Chciałby, abym się nie przejmowała jego śmiercią. Żebym żyła normalnie tak jak przed tym wypadkiem.
    Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Chwilkę później do mojego pokoju weszła siostra Bartka. Zauważyła, że płakałam i usiadła obok mnie i zapytała co się stało. Opowiedziałam jej o śmierci Armina. Ona mnie spokojnie wysłuchała, a potem przytuliła. Gdy się uspokoiłam, szatynka wstała i odłożyła torbę.
   - Gdzie będę spać? - zapytała.
   - Ze mną - powiedziałam. Ona przynajmniej nie ma w głowie zboczonym scenariuszy. Jedna normalna.
   - To co będziemy robić ? - zapytała i usiadła na moim biurku wesoło machając nogami. - Jak coś, to możemy popisać z naszą dawną klasą.
   - A masz jeszcze ich numery? - zapytałam z nadzieją.
   - Jasne.Trzeba dbać o kontakty z dawnymi znajomymi. To do kogo piszemy? Kamil? Maciek? A może Fabian? - wymieniała po kolei.
   - Niech będzie Fabian - oznajmiłam - To co piszemy? - zapytałam, gdy dziewczyna położyła się obok mnie.
   - Że czekamy na niego nago w wannie? - zapytała i wybuchnęłyśmy śmiechem. Dobra, pomyliłam. Jednak i ona jest nienormalna. Ale jeszcze jest szansa, żeby ją uratować.
     No więc wzięłyśmy ten telefon i zaczęłyśmy wysyłać różne wiadomości do tego Fabiana. On nam odpisywał i tak odnowiłyśmy znajomość. Potem dzwoniłyśmy do przypadkowych ludzi i pytałyśmy się, czy dodzwoniłyśmy się do domu publicznego i takie inne dziwactwa. Od dawna się tak nie śmiałam. Gdy spojrzałam na zegar, wskazywał godzinę 19.43.
    - Ja idę się odświeżyć ok? - zakomunikowałam.
    - Spoko. Ja sobie jeszcze popiszę z Fabianem. Ty widziałaś jak on teraz wygląda? - zapytał.
    - Dalej taki łachmaniarz?
    - Co? Ty chyba sobie żartujesz? Ciacho jak się patrzy. Ale głupek jak zawsze. - powiedziała. Przynajmniej jedno się nie zmieniło.
      Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Spędziłam w niej około 15 minut. Wysuszyłam jeszcze włosy i wyszłam. Gdy zamykałam drzwi łazienki, Maja zrobiła mi zdjęcie.
    - Co to było? - zapytałam.
    - Fabian chciał twoje zdjęcie, więc Ci zrobiłam i mu je wysłałam. - oznajmiłam. Gdy to usłyszałam, podeszłam do niej.
    - Pokaż mi to zdjęcie - poprosiłam. Szatynka podała mi aparat. Nawet nie wyszłam tak źle. Szkoda tylko, że miałam minę Shreka, który się dowiedział, że będzie ojcem. Wiem, dziwne porównanie. - wysłałaś mu to?
    - Jasne. Chciał twoje "naturalne" zdjęcie. No chyba, że chodziło mu o neutralne. Ale mniejsza. I to mu się spodoba. Dobra, teraz ja zajmuje łazienkę - oznajmiła i razem z torbą w ręce poszła do łazienki. Spędziła w niej chyba z 5 minut. Jak ona mogła w tak krótkim czasie się wyrobić? Dziwaczka.
    - To co teraz robimy? - zapytałam.
    - Może jakiś horror? - zaproponowała. Nie, mam dość horrorów na ten tydzień.
    -Nie, tylko nie to. Przecież wiesz, że boję się horrorów.
    - To co oglądniemy? Seks w wielkim mieście 2?
    - No to to rozumiem. Chodź na dół.
     Zeszłyśmy do salonu. Ethan wyszedł gdzieś, a Lucas siedział w pokoju więc miałyśmy salon dla siebie. Włączyłyśmy moją plazmę i zaczęłyśmy oglądać film.
     - Co sądzisz o moim bracie? - zapytała po jakimś czasie Maja.
     - Bardzo dobrze się dogadujemy. To mój najlepszy przyjaciel.
     - I nic więcej?
     - Nie.
     - A co kiedyś o nim sądziłaś?
     - To co teraz. A co?
     - Bo...on w podstawówce się w tobie kochał...