*Pip* *Pip*
Obudził mnie dźwięk telefonu. Powoli otwarłam oczy i spojrzałam na zegarek. 10.56. Tak wcześnie? Masakra. Wzięłam do ręki telefon. SMS.
Od : Majka
Imprezka jest o 19.00.
Jeśli dalej jesteś skora do pomocy z przygotowaniach
imprezy, to przyjdź o 16.00.
- Nie mogłaś mi powiedzieć o tym wczoraj na balu, tylko teraz mnie budzisz? - wymamrotałam i zwlekłam się z łóżka. Poszłam od razu do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Później wyszłam z łazienki w samym ręczniku i otworzyłam szafę. Zdecydowałam się na dżinsowe szorty, pomarańczową koszulkę, czerwone trampki i apaszkę koloru czerwono-różowego. Włosy związałam w kucyk, a grzywkę zostawiłam bez zmian. Poszperałam jeszcze w szafie w poszukiwaniu jakiejś kiecki na imprezkę. Nie szukałam niczego specjalnego. Zdecydowałam się na białą koszulkę z białym sercem, różowe szorty i białe botki na koturnie. Wszystko włożyłam do torby z nadrukiem flagi Ameryki. Torbę położyłam na łóżku, a sama zeszłam na śniadanie.
Zeszłam po schodach i weszłam do kuchni. Lucas był w pracy, a Ethan pewnie śpi po imprezie, jaką wczoraj urządził pod moją nieobecność. Czyli, że jestem sama. Otworzyłam więc lodówkę i zaczęłam szukać czegoś do jedzenia. Nie było nic, co dałoby się zjeść. Przecież nie będę się z samego rana pizzą napychać.
- Czyli, że trzeba iść do sklepu - powiedziałam do siebie.
- Kup mi jakąś wodę - wymruczał ktoś. Poszłam za głosem który usłyszałam i znalazłam się w salonie. Tak ma kanapie spał Ethan.
- Zabalowało się wczoraj? - zapytałam i uśmiechnęłam się szyderczo.
- Taaa...to bądź dobrą siostrą i kup mi coś do picia. Kac...
- Dobra, dobra. Śpij...
- Dziękuuuuuujeeee! - krzyknął. Poszłam więc do pokoju po portfel i wyszłam.
Dzisiaj była bardzo piękna pogoda. Na szczęście...Przynajmniej mogłam iść przez park i być pewna, że nie dojdę do sklepu cała w błocie, bo znając moje szczęście, pewnie bym się gdzieś wyglebała. Szłam, szłam, szłam i wreszcie doszłam...a nie, to tylko garaże. Pomyliła mi się z sklepem. Więc szłam dalej, dalej, dalej i dopiero teraz doszłam pod supermarket. Weszłam więc do niego i wzięłam tylko koszyk. Chodziłam między regałami i zbierałam to, co miałam kupić. Gdy wszystko czego potrzebowałam znalazło się w koszyku, poszłam do kasy. Tak zauważyłam...
- David? - zapytałam i podeszłam do chłopaka.
- O, cześć. Co za spotkanie - oznajmił i uśmiechnął się do mnie szeroko. - Idziesz za tą imprezę do Majki?
- Jasne, ty też?
- Tak.
- Super.
Wtedy pomyślałam, że może David mnie podwiezie jeśli ma po drodze i jeśli w ogóle samochód.
- Ty jesteś samochodem?
- Tak.
- A mieszkasz daleko.
- Oj bardzo.
- A przejeżdżasz obok tego parku św. Jakuba?
- Tak, ale do czego ty dążysz?
- Czy mógłbyś mnie podwieść, bo nie chce mi się wracać piechotą.
- To nie mogłaś tak od razu?
- Nie. Najpierw chciałam się upewnić czy masz po drodze, bo wtedy były większe szanse że się zgodzisz.
- Nawet jakbyś mieszkała na drugim końcu miasta, to i tak bym Cię podwiózł.
- Dzięki - powiedziałam i przytuliłam go.
- Dobra, dobra. Puść mnie. Muszę zapłacić.
- Sorki.
David więc zapłacił, potem i ja i wyszliśmy ze sklepu. Niosłam w rękach dwie duże torby. No w końcu trzeba zadbać o braciszka w potrzebie, który ma kaca, prawda?
- Daj, pomogę Ci - powiedział i wyciągnął z moich rąk torby. Człowieku, nie przesadzaj. I tak już niesiesz 4 torby zakupów.
- Uniesiesz?
- Jasne.
Nie będę się z nim kłócić. Niech niesie jak chce. Sobie mięśnie wyrobi. Doszliśmy do terenowej Toyoty koloru białego. David włożył paczki do samochodu i wsiedliśmy do auta.
- Sorki, jeśli wczoraj coś palnąłem. Byłem pijany - odrzekł.
- Pijany? Przecież na balu nie było żadnego alkoholu - odpowiedziałam zaskoczona.
- Taaa. Kolega przemycił piwo. - oznajmił i uśmiechnął się lekko. Teraz już wszystko jasne, dlaczego się tak do mnie przystawiał. Alkohol zmienia ludzi. Pokierowałam Davida gdzie ma jechać, gdy wreszcie po około 2 minutach dojechaliśmy na miejsce.
- A więc to tu mieszkasz? - zapytał.
- Jak widać. Muszę iść.
- Czekaj. Napisz mi swój numer. - powiedział i podał mi swój telefon. Napisałam mu swój numer, on na moim telefonie swój i pożegnaliśmy się. Weszłam więc do domu z torbami przepełnionymi jadzeniem.
- Pomogę Ci - odrzekł Ethan i zabrał ode mnie torby. No ludzie, nie zachowujcie się jakbym w ciąży była. Spojrzałam więc na zegar. Godzina 11.48. No teraz to co najwyżej mogę zjeść obiad, a nie śniadanie. Wyjęłam więc zawartość torby, Ethanowi dałam sok, a sam postanowiłam zjeść bułkę z dżemem. Jadłam bułkę i jednocześnie weszłam na facebook'a. Rozmawiałam przez chat z Adnreą i Majką, potem jeszcze weszłam na bezyżuteczną, na komixxy, aż w końcu wybiła godzina 14.40.
- Ethan, podwieziesz mnie do przyjaciółki? - zapytałam brata i zrobiłam do niego maślane oczy.
- Teraz?
- Tak, teraz.
- Dobra, chodź - odrzekł.
- Dzieeeeeenkiiiiii! - krzyknęłam i przytuliłam go. Potem szybko pobiegłam po swoją torbę i z powrotem zbiegłam na dół. Mój brat już czekał w samochodzie, więc ja też pobiegłam do samochodu.
- Masz wszystko? - zapytał.
- Tak, jedź już.
Pokierowałam Ethana gdzie ma jechać. Powiedziałam, że jak coś, to zadzwonię do niego o której ma po mnie przyjechać. I tak ma zaprosić kilku kolegów, więc pewnie nie będzie spał całą noc. Gdy dojechaliśmy, pożegnałam się z bratem i pobiegłam do drzwi. Zadzwoniłam do nich i czekałam, aż łaskawie mi ktoś otworzy. Po kilku sekundach zobaczyłam w drzwiach mojego ukochanego Bartusia.
- Wejdź - powiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Dzięki - odwzajemniłam uśmiech. Jak ja kocham, jak on się uśmiecha. Mój kochany. Weszłam więc na korytarz i zdjęłam buty. Potem poszłam do salonu. Tak były już Andrea i Maja.
- Długo czekacie? - zapytałam.
- Nie, jakieś 5 minut.
- Więc kto co robi?
- Ja biorę dmuchanie balonów - krzyknęła Andrea.
- W takim razie ja ozdoby przyziemne. - odrzekła Maja.
- A ja? - zapytałam.
- Ty masz ozdoby, że tak powiem, nadziemne.
- Jasne, jak zawsze ja odwalam brudną robotę - burknęłam. - Bartek, ty mnie bierzesz na barana.
- I kto tu ma brudną robotę? - zapytał.
- Zamknij się i mnie podsadź.
Bartek wziął mnie na barana. Jakimś cudem nie spadłam z niego. Zawieszałam wszystkie ozdoby około godziny, a dziewczyny śmiały się w najlepsze. Z kogo? Oczywiście ze mnie i Bartka. Bartek cały czas się kiwał na prawo i lewo, aż kilka razy o mało co z niego nie zleciałam. Gdy skończyliśmy, Maja zabrała mnie i Andreę do pokoju, abyśmy mogły się przygotować. Ja przebrałam się w łazience, Andrea w garderobie, a Majka w łazience na korytarzu. Potem robiłyśmy sobie nawzajem makijaż i fryzury. Gotowe byłyśmy po około godzinie.
Zeszłam na dół. Impreza już się zaczynała. Większości ludzi na tej imprezie nie znałam. Nagle na kanapie zauważyłam Davida. Podbiegłam więc do niego i od tyłu zakryłam mu oczy.
- Zagadnij kto to - powiedziałam.
- Renesmee? - zapytał. Wtedy wzięłam ręce z jego oczu i usiadłam obok niego.
- Zgadłeś.
- Zatańczysz? - zapytał, wstał i podał mi rękę. Kiwnęłam głową i chwilkę później już tańczyliśmy na środku salonu.
Jednak myliłam się co do Davida. Na tym balu wydawał się być gościem, który podrywa pierwszą lepszą jaką zobaczy. Jednak okazał się całkiem spoko. Wtedy był taki z powodu tego alkoholu. Na szczęście. Nie wytrzymałabym z kimś takim. Wystarczy że w tamtej szkole musiałam wytrzymywać z Kastielem.
Tańczyłam chwilkę z Davidem, potem z Taylorem. Nie wydawał się być załamany faktem, że nie będę z nim chodzić. Pewnie mnie rozumie. On na pewno nie chciałby żebym z nim chodziła tylko dlatego, że mi go żal. Bo kto by tak chciał?
Impreza trwała już około dwóch godzin. Zaschło mi w gardle, więc postanowiłam pójść do kuchni napić się czegoś. Otwarłam więc lodówkę i wyjęłam jakiś alkohol. Nalałam trochę do kubka i szybko wypiłam. Gdy miałam wracać do salonu, do kuchni wszedł jakiś chłopak. Podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Hej laska! Jak tak? - zapytał.
- Było dobrze, dopóki nie przyszedłeś - mruknęłam.
- Haha bardzo śmieszne - odrzekł i zaczął się do mnie przybliżać. Nagle rzucił się na mnie. Próbował mnie pocałować, ale go odpychałam. Niestety on był silniejszy. Wtedy zaczęłam wołać pomocy. Nagle ktoś odciągnął chłopaka ode mnie. Był to nie kto inny, jak Bartek. Bartek przywalił chłopakowi prawym sierpowym, aż się wywrócił. Szybko wstał i mu oddał. Wtedy Bartek walnął go z pięści w brzuch i oko. Chłopak zaczął zwijać się z bólu, ale miał siłę się wycofać i wyjść na dwór. Wtedy Bartek podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie.
- Nic Ci nie jest? - zapytał troskliwie. Od kiedy się pojawiłeś, wszystko jest w jak najlepszym.
- Nie - oznajmiłam. Nagle zauważyłam, że szatyn ma ogromną, krwawiącą ranę na policzku. - Zaczekaj! Masz ranę! Chodź do twojego pokoju.
Wzięłam chłopaka za rękę i zaprowadziłam na górę do jego pokoju. Bartek usiadł na łóżku, a ja zapytałam się gdzie na wodę utlenioną i plastry. Powiedział, że są w łazience w szafce nad umywalką. Weszłam więc do łazienki i zaczęłam szukać potrzebnych rzeczy. Wzięłam jeszcze chusteczki i gdy je znalazła, pobiegłam do pokoju i usiadłam obok Bartka. Zaczęłam polewać jego ranę wodą utlenioną. Chłopak tylko syknął.
- Boli? - zapytałam. Nie Renesmee, na pewno go to nie boli. Syknął tylko dlatego, że mu się śmiać zachciało.
- Nie, lej dalej to gówno - odrzekł. Wylałam więc jeszcze trochę wody utlenionej i zakleiłam plastrem.
- Dzięki - powiedziałam.
- Za co? - zapytał.
- Za to, że odciągnąłeś tego gościa ode mnie.
- A co miałem robić? Patrzyć jak się do ciebie przystawia?
- W każdym razie dzięki.
- Wracasz na imprezę?
- Nie chce mi się.
- No chodź. Masz ze mną zatańczyć, albo nie oddam Ci twojego telefonu. - powiedział i wyjął mi telefon z kieszeni. - Uuuu...co my tu mamy. SMS-y. A może je tak sobie poczytamy? - powiedział i uśmiechnął się szyderczo.
- Dobra, chodź już - burknęłam i zeszliśmy na dół. Od razu poszliśmy na sam środek sali i zaczęliśmy tańczyć. Potańczyliśmy chwilkę, wypiliśmy butelkę piwa i wtedy urwał mi się film.
---------------------------------------------------------
David to ten po lewej
Stój Renesmee przed imprezką
Strój na imprezce ( patrz na bluzkę i spodnie )
Buty na imprezie
Fryzura na imprezie
Makijaż na imprezie
- Czyli, że trzeba iść do sklepu - powiedziałam do siebie.
- Kup mi jakąś wodę - wymruczał ktoś. Poszłam za głosem który usłyszałam i znalazłam się w salonie. Tak ma kanapie spał Ethan.
- Zabalowało się wczoraj? - zapytałam i uśmiechnęłam się szyderczo.
- Taaa...to bądź dobrą siostrą i kup mi coś do picia. Kac...
- Dobra, dobra. Śpij...
- Dziękuuuuuujeeee! - krzyknął. Poszłam więc do pokoju po portfel i wyszłam.
Dzisiaj była bardzo piękna pogoda. Na szczęście...Przynajmniej mogłam iść przez park i być pewna, że nie dojdę do sklepu cała w błocie, bo znając moje szczęście, pewnie bym się gdzieś wyglebała. Szłam, szłam, szłam i wreszcie doszłam...a nie, to tylko garaże. Pomyliła mi się z sklepem. Więc szłam dalej, dalej, dalej i dopiero teraz doszłam pod supermarket. Weszłam więc do niego i wzięłam tylko koszyk. Chodziłam między regałami i zbierałam to, co miałam kupić. Gdy wszystko czego potrzebowałam znalazło się w koszyku, poszłam do kasy. Tak zauważyłam...
- David? - zapytałam i podeszłam do chłopaka.
- O, cześć. Co za spotkanie - oznajmił i uśmiechnął się do mnie szeroko. - Idziesz za tą imprezę do Majki?
- Jasne, ty też?
- Tak.
- Super.
Wtedy pomyślałam, że może David mnie podwiezie jeśli ma po drodze i jeśli w ogóle samochód.
- Ty jesteś samochodem?
- Tak.
- A mieszkasz daleko.
- Oj bardzo.
- A przejeżdżasz obok tego parku św. Jakuba?
- Tak, ale do czego ty dążysz?
- Czy mógłbyś mnie podwieść, bo nie chce mi się wracać piechotą.
- To nie mogłaś tak od razu?
- Nie. Najpierw chciałam się upewnić czy masz po drodze, bo wtedy były większe szanse że się zgodzisz.
- Nawet jakbyś mieszkała na drugim końcu miasta, to i tak bym Cię podwiózł.
- Dzięki - powiedziałam i przytuliłam go.
- Dobra, dobra. Puść mnie. Muszę zapłacić.
- Sorki.
David więc zapłacił, potem i ja i wyszliśmy ze sklepu. Niosłam w rękach dwie duże torby. No w końcu trzeba zadbać o braciszka w potrzebie, który ma kaca, prawda?
- Daj, pomogę Ci - powiedział i wyciągnął z moich rąk torby. Człowieku, nie przesadzaj. I tak już niesiesz 4 torby zakupów.
- Uniesiesz?
- Jasne.
Nie będę się z nim kłócić. Niech niesie jak chce. Sobie mięśnie wyrobi. Doszliśmy do terenowej Toyoty koloru białego. David włożył paczki do samochodu i wsiedliśmy do auta.
- Sorki, jeśli wczoraj coś palnąłem. Byłem pijany - odrzekł.
- Pijany? Przecież na balu nie było żadnego alkoholu - odpowiedziałam zaskoczona.
- Taaa. Kolega przemycił piwo. - oznajmił i uśmiechnął się lekko. Teraz już wszystko jasne, dlaczego się tak do mnie przystawiał. Alkohol zmienia ludzi. Pokierowałam Davida gdzie ma jechać, gdy wreszcie po około 2 minutach dojechaliśmy na miejsce.
- A więc to tu mieszkasz? - zapytał.
- Jak widać. Muszę iść.
- Czekaj. Napisz mi swój numer. - powiedział i podał mi swój telefon. Napisałam mu swój numer, on na moim telefonie swój i pożegnaliśmy się. Weszłam więc do domu z torbami przepełnionymi jadzeniem.
- Pomogę Ci - odrzekł Ethan i zabrał ode mnie torby. No ludzie, nie zachowujcie się jakbym w ciąży była. Spojrzałam więc na zegar. Godzina 11.48. No teraz to co najwyżej mogę zjeść obiad, a nie śniadanie. Wyjęłam więc zawartość torby, Ethanowi dałam sok, a sam postanowiłam zjeść bułkę z dżemem. Jadłam bułkę i jednocześnie weszłam na facebook'a. Rozmawiałam przez chat z Adnreą i Majką, potem jeszcze weszłam na bezyżuteczną, na komixxy, aż w końcu wybiła godzina 14.40.
- Ethan, podwieziesz mnie do przyjaciółki? - zapytałam brata i zrobiłam do niego maślane oczy.
- Teraz?
- Tak, teraz.
- Dobra, chodź - odrzekł.
- Dzieeeeeenkiiiiii! - krzyknęłam i przytuliłam go. Potem szybko pobiegłam po swoją torbę i z powrotem zbiegłam na dół. Mój brat już czekał w samochodzie, więc ja też pobiegłam do samochodu.
- Masz wszystko? - zapytał.
- Tak, jedź już.
Pokierowałam Ethana gdzie ma jechać. Powiedziałam, że jak coś, to zadzwonię do niego o której ma po mnie przyjechać. I tak ma zaprosić kilku kolegów, więc pewnie nie będzie spał całą noc. Gdy dojechaliśmy, pożegnałam się z bratem i pobiegłam do drzwi. Zadzwoniłam do nich i czekałam, aż łaskawie mi ktoś otworzy. Po kilku sekundach zobaczyłam w drzwiach mojego ukochanego Bartusia.
- Wejdź - powiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Dzięki - odwzajemniłam uśmiech. Jak ja kocham, jak on się uśmiecha. Mój kochany. Weszłam więc na korytarz i zdjęłam buty. Potem poszłam do salonu. Tak były już Andrea i Maja.
- Długo czekacie? - zapytałam.
- Nie, jakieś 5 minut.
- Więc kto co robi?
- Ja biorę dmuchanie balonów - krzyknęła Andrea.
- W takim razie ja ozdoby przyziemne. - odrzekła Maja.
- A ja? - zapytałam.
- Ty masz ozdoby, że tak powiem, nadziemne.
- Jasne, jak zawsze ja odwalam brudną robotę - burknęłam. - Bartek, ty mnie bierzesz na barana.
- I kto tu ma brudną robotę? - zapytał.
- Zamknij się i mnie podsadź.
Bartek wziął mnie na barana. Jakimś cudem nie spadłam z niego. Zawieszałam wszystkie ozdoby około godziny, a dziewczyny śmiały się w najlepsze. Z kogo? Oczywiście ze mnie i Bartka. Bartek cały czas się kiwał na prawo i lewo, aż kilka razy o mało co z niego nie zleciałam. Gdy skończyliśmy, Maja zabrała mnie i Andreę do pokoju, abyśmy mogły się przygotować. Ja przebrałam się w łazience, Andrea w garderobie, a Majka w łazience na korytarzu. Potem robiłyśmy sobie nawzajem makijaż i fryzury. Gotowe byłyśmy po około godzinie.
Zeszłam na dół. Impreza już się zaczynała. Większości ludzi na tej imprezie nie znałam. Nagle na kanapie zauważyłam Davida. Podbiegłam więc do niego i od tyłu zakryłam mu oczy.
- Zagadnij kto to - powiedziałam.
- Renesmee? - zapytał. Wtedy wzięłam ręce z jego oczu i usiadłam obok niego.
- Zgadłeś.
- Zatańczysz? - zapytał, wstał i podał mi rękę. Kiwnęłam głową i chwilkę później już tańczyliśmy na środku salonu.
Jednak myliłam się co do Davida. Na tym balu wydawał się być gościem, który podrywa pierwszą lepszą jaką zobaczy. Jednak okazał się całkiem spoko. Wtedy był taki z powodu tego alkoholu. Na szczęście. Nie wytrzymałabym z kimś takim. Wystarczy że w tamtej szkole musiałam wytrzymywać z Kastielem.
Tańczyłam chwilkę z Davidem, potem z Taylorem. Nie wydawał się być załamany faktem, że nie będę z nim chodzić. Pewnie mnie rozumie. On na pewno nie chciałby żebym z nim chodziła tylko dlatego, że mi go żal. Bo kto by tak chciał?
Impreza trwała już około dwóch godzin. Zaschło mi w gardle, więc postanowiłam pójść do kuchni napić się czegoś. Otwarłam więc lodówkę i wyjęłam jakiś alkohol. Nalałam trochę do kubka i szybko wypiłam. Gdy miałam wracać do salonu, do kuchni wszedł jakiś chłopak. Podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Hej laska! Jak tak? - zapytał.
- Było dobrze, dopóki nie przyszedłeś - mruknęłam.
- Haha bardzo śmieszne - odrzekł i zaczął się do mnie przybliżać. Nagle rzucił się na mnie. Próbował mnie pocałować, ale go odpychałam. Niestety on był silniejszy. Wtedy zaczęłam wołać pomocy. Nagle ktoś odciągnął chłopaka ode mnie. Był to nie kto inny, jak Bartek. Bartek przywalił chłopakowi prawym sierpowym, aż się wywrócił. Szybko wstał i mu oddał. Wtedy Bartek walnął go z pięści w brzuch i oko. Chłopak zaczął zwijać się z bólu, ale miał siłę się wycofać i wyjść na dwór. Wtedy Bartek podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie.
- Nic Ci nie jest? - zapytał troskliwie. Od kiedy się pojawiłeś, wszystko jest w jak najlepszym.
- Nie - oznajmiłam. Nagle zauważyłam, że szatyn ma ogromną, krwawiącą ranę na policzku. - Zaczekaj! Masz ranę! Chodź do twojego pokoju.
Wzięłam chłopaka za rękę i zaprowadziłam na górę do jego pokoju. Bartek usiadł na łóżku, a ja zapytałam się gdzie na wodę utlenioną i plastry. Powiedział, że są w łazience w szafce nad umywalką. Weszłam więc do łazienki i zaczęłam szukać potrzebnych rzeczy. Wzięłam jeszcze chusteczki i gdy je znalazła, pobiegłam do pokoju i usiadłam obok Bartka. Zaczęłam polewać jego ranę wodą utlenioną. Chłopak tylko syknął.
- Boli? - zapytałam. Nie Renesmee, na pewno go to nie boli. Syknął tylko dlatego, że mu się śmiać zachciało.
- Nie, lej dalej to gówno - odrzekł. Wylałam więc jeszcze trochę wody utlenionej i zakleiłam plastrem.
- Dzięki - powiedziałam.
- Za co? - zapytał.
- Za to, że odciągnąłeś tego gościa ode mnie.
- A co miałem robić? Patrzyć jak się do ciebie przystawia?
- W każdym razie dzięki.
- Wracasz na imprezę?
- Nie chce mi się.
- No chodź. Masz ze mną zatańczyć, albo nie oddam Ci twojego telefonu. - powiedział i wyjął mi telefon z kieszeni. - Uuuu...co my tu mamy. SMS-y. A może je tak sobie poczytamy? - powiedział i uśmiechnął się szyderczo.
- Dobra, chodź już - burknęłam i zeszliśmy na dół. Od razu poszliśmy na sam środek sali i zaczęliśmy tańczyć. Potańczyliśmy chwilkę, wypiliśmy butelkę piwa i wtedy urwał mi się film.
---------------------------------------------------------
David to ten po lewej
Stój Renesmee przed imprezką
Strój na imprezce ( patrz na bluzkę i spodnie )
Buty na imprezie
Fryzura na imprezie
Makijaż na imprezie
Cudownie! ♥ ~Dagmara Kaa
OdpowiedzUsuńPisz dalej i powodzenia w ocenach z wywiadówki
OdpowiedzUsuńDziękuje :3 Tobie również życzę powodzenia xD
UsuńBoże cudooo<3.. Bardzo emocjonujący jest ten rozdział :)Ale się dużo działo na tej imprezie ;-). A i tak końcówka....... Czyżby między Bartkiem, a Rem doszło do zbliżenia?....... Już nie mogę się doczekać kolejnej części :). Podczas przygotowań to imprezy było dużo śmiechu i radości:D- wspaniale jest mieć takich przyjaciół na których możemy liczyć i z którymi możemy się powygłupiać :D
OdpowiedzUsuńNo ludzie, nie zachowujcie się jakbym w ciąży była- w związku z tą wypowiedzią z Rem to:
-. ładnie ze strony chłopaka/ mężczyzny, że nam pomoże nieść siatkę z zakupami czy też przepuści nas przez drzwi- to tylko świadczy o tym, że chłopak/mężczyzna zachowuje się wobec na kulturalnie i jest po prostu dla nas miły :). A po drugie widzi, że jest nam trochę ciężko i dlatego nam chce pomóc i jest tego zdania, że nie powinniśmy dźwigać, co wcale nie oznacza, że myśli, że jesteśmy słabe i nas dyskryminują :)
Sitzu M.
meega *-*
OdpowiedzUsuńpowodzenia na wywiadowce ;D
Uuu... wywiadówka. Kiepska sprawa. Samych szóstek i piątek xD
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście wspaniały ;) Jestem bardzo ciekawa czy między Rem a Bartkiem coś się zdarzyło. Eh, te emocje :P
rozdział cudny *-*
OdpowiedzUsuńbardzo cieszę się że coś się dzieje między Rem i Bartkiem (Tak wam powiem w tajemnicy, że tak nazywa się chłopak którego uwieelbiam <3)
Ale znając życie pewnie stanie się coś złego i nie będzie tak szczęśliwie (jak u mnie xD)
Widzę że dałaś innego który zachowuje się jak Dake xd
Proszę żeby był chociaż jeden podobny do niego, aby Bartek miał przed kim ratować Rem *-*
Rem: No ludzie, nie zachowujcie się jakbym w ciąży była.- A skąd wiesz, że nie? Hmm? Boże, moja psychika ma się coraz gorzej xD
No i powodzenia życzę! :D
UsuńMoi rodzice nigdy nie chodzą bo im godzina nie pasuje ;p